Echo Maryi Królowej Pokoju
Strona Główna » Menu » Menu Górne » Strona Główna » Dżuma naszych czasów

Dżuma naszych czasów

UPOMNIENIE I OSTRZEŻENIE DLA CAŁEGO ŚWIATA - dżuma naszych czasów












PRZEJDŹ do nagrania kazania z polskim lektorem >>>

Umiłowani!

Okres Wielkiego Postu w roku 2020, który właśnie przeżywamy, jest jedyny w swoim rodzaju i  prawdopodobnie po raz drugi już się w naszym życiu nie powtórzy. Obfituje w dramatyczne informacje, niosące jeszcze bardziej dramatyczne przesłanie. Wszechobecna zaraza, plaga naszych czasów zawładnęła niemal całym światem. Mowa tu o koronawirusie. Ludzie zamieszkujący nasz glob, w sposób uzasadniony lub mniej uzasadniony nieustannie są faszerowani ogromną ilością informacji o obecności tego zła, czyli o coraz bardziej zbliżającej się zarazie.

Jak mówi jedna nasza znajoma, szanowana lekarka mieszkająca we Włoszech, w obecnych okolicznościach trudno zachować racjonalną postawę. Jesteśmy wszyscy roztrzęsieni emocjonalnie, gdyż każdego dnia jesteśmy wprost bombardowani wciąż nowymi informacjami. Jedne dotyczą naszych zachowań w codziennym życiu, inne odnoszą się do porad zdrowotnych lub prawnych. Wszystko to ponoć ma uchronić nas przed zarażeniem się wirusem. Mówi się też o środkach jakie zastosował Kościół w reakcji na zaistniałą sytuację pandemii. Oczywiście tworzy się rozmaite teorie, w tym teorie spiskowe, ale wszystkie te dyskusje i rozprawy toczą się wokół jednego tematu - koronawirusa, dżumy naszych czasów.

Jednakże, ponieważ my jesteśmy chrześcijanami, jesteśmy katolikami, my mocno wierzymy i wiemy, że to Bóg wyznacza bieg historii, że to Bóg jest panem świata i historii oraz wszelkich zjawisk, oraz że to Bóg ma plan wobec każdej osoby,  czyli ma sposób na to, jak ją przeprowadzić przez życie na tym świecie i doprowadzić do krainy wiecznej szczęśliwości, do Nieba. Tam już nie będzie żadnych zagrożeń, ani pandemii, ani epidemii. Nie będzie żadnych chorób, żadnych niebezpieczeństw i cierpień. Tak więc Bóg ma plan dla każdej osoby. A ponieważ to jest prawda i my o tym wiemy, więc jako osoby wierzące pytamy: jakie jest miejsce tego dramatu, tej współczesnej zarazy, tej plagi, tej pandemii, tych dramatycznych wydarzeń w Bożym planie? Bóg bowiem ani bezpośrednio, ani pośrednio, nie może być źródłem tych cierpień. W żadnym przypadku nie może być powodem tej choroby, tego zła, albowiem Bóg jest wszechmocnym dobrym Ojcem. Jednakże Bóg z jakiegoś powodu dopuszcza, aby ludzkość  przeszła przez te wydarzenia. Tak więc my, nie będący jeszcze u Boga, my, którzy mamy ograniczone poznanie, niedostateczne poznanie, nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego pojąć. Nasz katechizm mówi, że często drogi Bożej Opatrzności są dla nas niepojęte.  Dopiero po śmierci, kiedy będziemy oglądać Boga twarzą w twarz, nastąpi koniec naszego częściowego poznania. Wtedy wszystkie sprawy staną się dla nas jasne, pojmiemy istotę zła i tragedii. Katechizm mówi, że w pełni poznamy wszystkie drogi, po których prowadził Bóg swoje stworzenia, poprzez dramaty wynikające ze zła i grzechu.

Swoją drogą teraz, powodowani nadmierną ilością informacji, pytamy, lub też powinniśmy pytać, jakie miejsce w Bożym planie zajmuje okres Wielkiego Postu 2020 roku? Pytamy więc, dlaczego to nam wydarza się dramat w związku z koronawirusem? Dlaczego wydarza się w naszym mieście, w Zagrzebiu, stolicy naszego kraju, który na krótko przewodniczy Unii Europejskiej? To ma swoje symboliczne znaczenie. Nie wiemy jeszcze tego na pewno, a może nigdy się o tym nie dowiemy, kto stoi za pojawieniem się tego wirusa? Jedynie co wiemy, to  pewność, że te wydarzenia niosą ze sobą ważne, Boże przesłania.

Nasza dobra znajoma, doktor Alemka Markotić, ordynator Kliniki Chorób Zakaźnych, jako osoba wierząca, która codziennie jest z nami, w jednym z wywiadów powiedziała: „Ja w tym wszystkim wyczuwam i widzę obecność i wielkość Boga. Mówię o tym jako lekarz i naukowiec”. Ta pani nie jest teologiem, jest kobietą, z którą się codziennie widujemy i ona mówi, że we wszystkim widzi Bożą obecność. To samo widzą nie tylko ludzie wierzący, ale i ludzie ze świata. Nawet oni, niejako zatrzymani w biegu, pytają o głębszy sens tego, co  absolutnie zaskoczyło i zszokowało cały świat. Dobrze nam znany niemiecki selekcjoner zawodników piłki nożnej, ulubieniec swoich rodaków Joachim L. powiedział: „Ostatnie dni sprowokowały mnie do głębokich przemyśleń. Wydaje mi się, że świat przeżywa kolektywne katharsis, gdyż sposób życia i reżim pracy w ostatnich latach był już nie do wytrzymania. Kierowała nami głównie chciwość, żądza pieniędzy, pragnienie wielkości i jak największych profitów. Obecnie jesteśmy skonfrontowani z czymś, co dotyka dokładnie wszystkich. Zaczynamy wreszcie pojmować, co jest najważniejsze w życiu - mówi ten popularny niemiecki selekcjoner -  jeszcze kilka tygodni temu myśleliśmy o Bundeslidze, o Lidze Mistrzów, o Mistrzostwach Europy.”

My zresztą tutaj też podobnie myśleliśmy. Ale teraz, kiedy koronawirus sparaliżował świat, już nic nie jest takie samo jak przedtem. Przeanalizujmy zatem, czym jest pandemia, która ogarnęła świat. Jakie jest jej duchowe przesłanie? Jakie jest miejsce tego problemu w Bożym planie zbawienia świata, w perspektywie Boga i Jego miłości, który we wszystkim współdziała z tymi, którzy Go miłują.

Po pierwsze, w sensie ogólnym, ta ciężka pandemia jest wielką próbą dla całego świata. Co to znaczy? To znaczy, że to jest coś, co na wskroś przenika nasze życie i to wielowymiarowo. Życie ludzkie ze swej natury jest jedną wielką próbą. Wynika to z faktu, że jesteśmy wolnymi istotami, że mamy dar wolnej woli i jesteśmy stworzeniami. To wszystko czyni z człowieka istotę, która wciąż jest poddawana próbom, gdyż to właśnie wolność otwiera przed nami tę przestrzeń. Tak było i jest od początku świata. A więc testowanie pojedynczego człowieka i całej ludzkości jest częścią Bożego planu. Bycie poddanym próbom jest składową częścią, esencjonalną częścią bycia człowiekiem. Pismo Święte mówi: „Synu, przygotuj swą duszę na doświadczenie”, gdyż jest to nieunikniony element ludzkiego życia. Otóż, te wydarzenia, które objęły cały świat, w swej istocie stanowią jedną wielką próbę dla wszystkich ludzi, dla całej ludzkości.

Czym więc jest próba? Każda próba to egzamin z własnej natury – sprawdzian i element wychowania. Jak mówi Katechizm, nikt, oprócz Boga, nawet i my sami, nie wiemy, co się w nas kryje. To, co w nas ukryte odsłaniają dopiero doświadczenia. Próba odsłania również naszą nędzę. Odkrywa nasze dobre strony, nasze dary, ale również i nasze słabości, naszą nędzę. Również w tym przypadku widzimy, że niektórzy ludzie dają się poznać jako bohaterowie dobra i miłości, a inni w każdej sytuacji szukają siebie. I w każdej sytuacji są wyrachowani i starają się z każdej sytuacji uzyskać dla siebie profity. To właśnie odsłania próba.

Wraz z pojawieniem się zarazy, próbie został poddany cały świat. W ten sposób myślą nie tylko teolodzy, którzy zajmują się problemami duchowości, lecz ludzie ze świata. Wspomniana już tutaj lekarka mówiła o okolicznościach pojawienia się tego nieznanego i niewidocznego nieprzyjaciela, mówiła o wyjątkowo trudnej sytuacji, w jakiej znalazł się świat. Ona czuje, że to jest poważna sprawa. Ona tę całą sytuację nazywa  nieznanym i niewidocznym nieprzyjacielem. Niemiecka kanclerz Angela Merkel mówi tak: „Nasz kraj stanął przed wielkim wyzwaniem, jest to tak niezwykła sytuacja, jaka nie miała miejsca od II wojny światowej, ani od zjednoczenia Niemiec. Wszystko zależy od naszego wspólnego działania i pełnego solidaryzmu”.

A więc to jest naprawdę wielka próba, przed którą stają mieszkańcy Ziemi. Jesteśmy ludźmi i musimy przejść przez próbę. Jesteśmy stworzeniami i mamy swoje ograniczenia, ale jesteśmy wolni i ta wolność zawsze prowadzi nas do próby. Nie ma w tym nic negatywnego, w tym jest dobro, bo doświadczenie zawsze jest okazją do wzrastania duchowego. Tak więc i ta wielka próba jest okazją dla ludzi do wzrastania w dobru,  do stawania się nowymi ludźmi.

Po drugie, ta pandemia jest chwilą prawdy: dla każdego człowieka, dla każdego wierzącego i dla całego świata. Jak mówi Pismo Święte zostaniemy zważeni na wadze. Kiedy król Baltazar wezwał proroka Daniela, aby mu wytłumaczył znaczenie słów mene, mene, tekel, ufarsin, Daniel powiedział królowi: „Zważono cię na wadze i okazałeś się zbyt lekki. Bóg obliczył twoje panowanie i ustalił jego kres. Tej samej nocy król chaldejski Baltazar został zabity”. Podobnie będzie z nami. Takie próby, tak wielkie próby, jakie spadły na świat, są w istocie chwilami, kiedy zostaniemy zważeni na wadze. To są chwile naszej prawdy, jak to zwyczajowo mówimy. Co to znaczy? To są momenty, kiedy jesteśmy wezwani do zatrzymania się i zapytania siebie samego, na czym budujemy nasze życie, na czym budujemy nasze szczęście? Na ile to jest pewne i na ile jest to trwałe? Pismo Święte mówi: „Mądry człowiek buduje swój dom na skale, bo <spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom, on jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony>, natomiast  człowiek nierozsądny, buduje swój dom na piasku, ale <spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki>”.

Jezus mówi tu o ludzkim życiu, które może być budowane na przemijających wartościach, na fałszywych wartościach, na fałszywych ideałach, na fałszywych zachowaniach, na fałszywych celach, lub może być zbudowane na Bogu. Życie zbudowane na Bogu nie może być zagrożone. Tego nie widać, dopóki nie nadejdzie jakaś próba, dopóki nie zerwą się wichry. Jak mówi ta przypowieść, dopóki nie nadejdzie jakaś nawałnica. Bez burzy, bez nawałnicy, nie możemy dokonać testu na czym to zbudowaliśmy nasze życie. Dopiero kiedy nadejdą trudne sprawy, one dokonują niejako obnażenia naszego życia. Obecna sytuacja to taka chwila prawdy.

Różnica polega na naszym stosunku do próby, którą przechodzimy, moglibyśmy rzec, w sposób nadzwyczajny i możemy również rzec, że ta próba ma charakter globalny. To jest globalne przesłanie dla całego świata. Człowieku, na czym budujesz szczęście? Dopiero próba, dopiero nawałnica, dopiero wichry ukazują, jak jest zbudowane nasze życie i na czym się ono zasadza. Tak więc jest to próba dla wierzących i niewierzących, która jeszcze lepiej odsłania jakimi ludźmi jesteśmy. Czy należymy do tych, którzy gotowi są do heroicznej służby w imię miłości, czy jak zawsze, jesteśmy egoistami. Przechodząc trudny czas stajemy przed Bogiem i samym sobą i widzimy lepiej kim my naprawdę jesteśmy. Pismo Święte mówi: „pomnij na drogi swoje, którymi Bóg cię prowadził, aby cię upokorzyć, doświadczyć i poznać co jest w sercu twoim”. Bóg dobrze wie co jest w naszym sercu, ale my nie wiemy co jest w nas. Siebie poznajemy najlepiej w trudnych sytuacjach życiowych. I ta obecna sytuacja jest dla nas uprzywilejowanym czasem, który odsłania kim naprawdę jesteśmy i co w sobie nosimy.

Po trzecie, doświadczenie przez które przechodzimy odsłania naszą wiarę. Odsłania naszą arogancję. Każe nam się zatrzymać i zapytać samego siebie, jakie to owoce w naszym życiu przynosi przyjmowanie Komunii Świętej? Żyjemy bowiem w okresie kiedy zdecydowana większość ludzi jest pozbawiona udziału w Eucharystii, a tym samym Komunii Świętej. To jest ten moment, kiedy możemy sobie postawić pytanie. Na ile spowiedź i przyjęte Komunie Święte zmieniły jak dotąd moje życie? Słychać bowiem zarzuty, dlaczego tego zabrakło, ale rzadko kiedy słychać głosy o rozmyślaniu jak wielkim darem jest Komunia Święta i czym ona jest w swej istocie i na ile ona owocuje w naszym życiu? Sądząc po ilości przyjętych dotychczas Komunii Świętych, powinniśmy już być święci.

Podam tu jeden przykład. Wiemy, że święta Faustyna zmarła w wieku 33 lat z powodu choroby wywołanej koronawirusem tamtych czasów. To był guz, który w krótkim czasie zniszczył jej młode ciało. Cierpiała, miała problemy z oddychaniem i umarła młodo. Te symptomy charakteryzują panującą obecnie w świecie zarazę. Ona będąc w szpitalu opisuje sytuację, kiedy do ich sali, gdzie przebywały wraz z nią jeszcze trzy inne siostry, a w sąsiedniej sali była jeszcze jedna postulantka, przyszedł kapłan i przyniósł pięć hostii. Kiedy zobaczył, że w sali są cztery osoby, dwie hostie dał siostrze Faustynie. Zaraz po tym powiedziano mu, że w sąsiedniej sali jest jeszcze jedna siostra. Oto co usłyszała Faustyna od Jezusa w związku z tym wydarzeniem. Jakie z tego wynika przesłanie dla nas, bowiem nic nie dzieje się przypadkowo. Jezus jej wtedy wyjaśnił dlaczego Faustyna otrzymała dwie hostie, a siostra w sąsiedniej sali ani jednej. „Unikałem przyjścia do tamtej duszy w sąsiedniej sali, gdyż ona stawia opór mojej łasce. Nie znajduję upodobania w przebywaniu w takiej duszy”. My też powinniśmy się zapytać, bo jest ku temu właściwy moment - jaka jest nasza wiara? Jak wygląda nasze życie sakramentalne? Jak zaowocowały w moim życiu te wszystkie dotychczas przyjęte Komunie Święte? Któż zliczy ile wśród nich było przyjętych świętokradczo. A ilu kapłanów przez te wszystkie lata przyjmowało świętokradczo Komunię Świętą? A ilu  było wierzących, którzy przez te wszystkie lata przyjmowali świętokradczo Komunię Świętą? To jest ten moment, kiedy trzeba sobie postawić takie pytanie. Tak samo jak 70, 80, czy 100 lat temu, było wiele dusz, o których Jezus mówi: „nie znajdowałem upodobania przebywania w takiej duszy, unikałem przyjścia do takiej duszy”. A teraz wyobraźcie sobie, gdyby dziś ktoś zakwestionował czyjąś dyspozycję w odniesieniu do Komunii Świętej. No, o tym nawet nie wolno pomyśleć.

W obecnej chwili każdy jednak powinien pomyśleć o stanie swojego serca. Do jakiego serca przyjmujemy Jezusa? Innym razem, mówi siostra Faustyna, dane mi było poznać, że Jezus niechętnie przychodzi do pewnej duszy w Komunii Świętej. „Do tej duszy przychodzę jak do więzienia” - powiedział. „Jakbym wstępował w ból i w cierpienie.” Ile jest takich serc w naszych czasach? Czego to ludzie nie oglądają na ekranach, a potem przystępują do Komunii Świętej? Nawet im do głowy nie przyjdzie, aby się zastanowić co do dyspozycji i stanu duszy. No więc teraz jest ten czas, kiedy trzeba o to zapytać.

W Dzienniczku - 19.09.1937 r. - Faustyna zapisuje następujące słowa: „dziś powiedział mi Pan: Córko moja, napisz, że bardzo mnie to boli, jak dusze zakonne przystępują do sakramentu miłości tylko z przyzwyczajenia, jakoby nie rozróżniały tego pokarmu. Ani wiary, ani miłości nie znajduję w ich sercach; do takich dusz idę z wielka niechęcią, lepiej aby mnie nie przyjmowały”. A ileż obecnie jest takich dusz pośród kapłanów, pośród wiernych, o których Jezus powiedziałby to samo, że niechętnie przychodzi do naszych dusz i lepiej, żebyśmy Ciebie Jezu nie przyjmowali, bo ani wiary, ani miłości w naszych sercach nie znajdujesz. I oto pierwsza próba, bowiem po raz pierwszy w naszym krótkim życiu stajemy wobec sytuacji, że nie mamy dostępu do Najświętszego Sakramentu. Jest to okazja do postawienia sobie pytania: czy ja naprawdę miłuję Boga? Jakie jest moje serce i z jakim sercem przyjmuję Komunię Świętą?

Obecna pandemia ma charakter upomnienia i ostrzeżenia. Przywołuje do przebudzenia się, przejrzenia na oczy, aby zobaczyć jak bardzo daleko świat odszedł od Boga. Koronawirus nie stanowi jedynego problemu tego świata. Tych problemów jest wiele, ale akurat problem zarazy osiąga obecnie swoją kulminację, wobec czego inne problemy jakby przycichły. Ustało pobrzękiwanie szabelką, nikt nie straszy wojną jądrową i innymi zagrożeniami. Powtarzam, koronawirus nie jest jedynym problemem tego świata. Chodzi o inny wirus, wirus egoizmu w sercach wierzących i niewierzących. Ten wirus staje się wszechobecny pośród nas. Ten wirus jest odbiciem stanu naszej duszy, na który ludzie już nie reagują. Reagujemy na problemy związane z ciałem. Tymczasem umierają nasze serca i dusze, ale ten ból jest niewidzialny, nie widzimy tego cierpienia, więc pomijamy temat milczeniem. A tymczasem egoizm i arogancja wzrasta w świecie w szybkim tempie, zarówno w odniesieniu do Boga jak i bliźnich. Wciąż narasta samolubstwo, hedonizm, nierząd, rozpusta, udziwniony styl życia, materializm, grzechy przeciwko naturze i poszukiwanie przyjemności za wszelką cenę. We wszystkim szukamy siebie. Wciąż panuje w świecie przemoc i nienawiść, wzbudzane są wojny i nieustająco wisi nad nami groźba trzeciej wojny światowej. W wielu miejscach panuje głód, nędza i niesprawiedliwość.  Koronawirus nie jest więc jedynym problemem tego świata. To jest dopust Boży, abyśmy przejrzeli, abyśmy się przebudzili. Wielu członków Kościoła oddaliło się od Boga. A ilu jest takich, którzy wiarę porzucili, którzy zdradzili Boga i swoją wiarę. A przecież w większości to są ludzie ochrzczeni. Iluż to duchownych, chodzi w ciemności, oni nie troszczą się o swoje stada i obojętnie patrzą jak drapieżne wilki rozpędzają i niszczą ich owieczki. Wielu kapłanów uczyniło swoje życie bezowocnym z powodu grzechu nieczystości, dążenie do przyjemności, wygody i dobrobytu. Tak więc problemów jest co niemiara.

W ostatnich tygodniach panującej obecnie zarazy obserwujemy, że ludzie powracają do Chorwacji ze wszystkich zakątków świata. Tylko część z nich wyjechała za chlebem, aby uczciwie zapracować na utrzymanie swoich rodzin. Inni wyjechali w poszukiwaniu nie wiadomo czego i nie wiadomo gdzie. Odeszli od Boga, od Kościoła, hołdując awanturniczemu i hedonistycznemu stylowi życiu, ukierunkowanemu na  poszukiwanie wątpliwych przygód i przyjemności. A więc i dla nich to jest ostrzeżenie i upomnienie, aby się przebudzili i przejrzeli. Im bardzie oddalamy się od Boga, tym bardziej śmierć przybliża się do nas. Niebezpieczeństwo śmierci jest na wyciągnięcie ręki. Nietrudno dostrzec, że w obecnej sytuacji człowiek staje się bezradny, słaby i jest w stałym zagrożeniu. Istnieje pilna potrzeba Boga, który nas kocha. O tym właśnie mówi, wprost krzyczy, doświadczenie płynące z przeżywania Wielkiego Postu.

W Wielkim Poście Bóg z krzyża głośno woła, że bardzo nas kocha. To jest ten moment, kiedy powinniśmy przejrzeć i dostrzec jak bardzo oddaliliśmy się od Boga, ale też powinniśmy zobaczyć, że śmierć jest tuż, tuż za nami, że jest blisko nas, że jesteśmy słabi, bezbronni i zagrożeni. W ostatnich dniach pisano i mówiono, że w Bergamo, zabrakło już miejsc na pochówek ofiar koronawirusa. Wojskowe ciężarówki przewoziły trumny do innych miast w Italii. Krematoria, choć pracują 24 godziny na dobę, nie nadążają. Oto człowiek! Te smutne  fakty powinny być dla nas ostrzeżeniem, abyśmy zaczęli żyć bardziej świadomie. Te fakty należy odczytać jako przypomnienie, że istnieje Bóg, który jest życiem, który nas bezgranicznie kocha i który pragnie, abyśmy powrócili do Niego i mieli życie w obfitości.

I na koniec, ta pandemia jest zachętą i okazją, aby powrócić do Boga. Ta pandemia jest łaską. To jest czas łaski. To jest czas zbawienia. Czas, który jest nam dany na modlitwę, post, pokutę, na czytanie Słowa Bożego. To jest znakomita okazja, aby to wszystko czynić. Wszyscy ludzie zostali zatrzymani w biegu. Przebywają w domach. Nie traćmy czasu na internet. Spróbujmy inaczej ustawić nasze życie.

Ja myślę, że to jest łaska, wielka łaska i okazja, aby w sposób zasadniczy dokonać rewizji swojego życia. Temu właśnie służą takie sytuacje. Mówi o tym orędzie przekazane przez Maryję księdzu Stefano Gobbi i skierowane do kapłanów umiłowanych synów Matki Bożej. Brzmi ono: „nadszedł czas, abyście wszyscy udali się do bezpiecznego schronienia jakim jest moje Niepokalane Serce. I chociaż oddaliliście się, nie traćcie odwagi. Nie traćcie czasu, gdyż nadszedł czas wielkiej próby. Bądźcie mocni w wierze i ufajcie. W czasie wielkich prób, w niezwykły sposób będziecie doświadczać mojej macierzyńskiej obecności. Będę wam pomagać, będę wam towarzyszyć i będę was prowadzić.” Więc jest to cudowny czas na odnowienie naszych zaniedbanych dusz. Można by rzec, że to jest pierwszy prawdziwy Wielki Post, czas nam podarowany, w którym zostaliśmy zatrzymani, by zastanowić się nad własnym życiem.

Warto tu przytoczyć świadectwo włoskiego lekarza z Lombardii. Wiemy, że w Lombardii znajdowało się centrum w epidemii. Otóż ten 38 letni lekarz o imieniu Iulio, jak mówi, był ateistą. Pracuje w szpitalu, do którego przyjmowano osoby zarażone koronawirusem. Każdego dnia przybywało ich coraz więcej. Mówił, że z przemęczenia doszedł do granic wyczerpania. W pewnym momencie z lekarza stał się selekcjonerem, decydując o losie chorych – kogo jeszcze leczyć, a kogo odesłać do domu, aby tam umarł. Któregoś dnia pojawił się jako pacjent 95 letni ksiądz. Miał ze sobą Biblię i mimo trudności z oddychaniem i ogólnie złego stanu, ten kapłan czytał umierającym pacjentom Biblię i trzymał ich za rękę. Ta jego miłość przemieniła nasze serca. Ten kapłan wkrótce umarł, ale wniósł pokój, jakiego ja nie znałem, mówił ten lekarz. Powróciłem do Boga i jestem szczęśliwy, choć nadal otacza mnie śmierć i cierpienie. Kto wie ilu jeszcze innych ateistów się przebudzi. Ten młody lekarz, intelektualista, był ateistą, bo w czasie studiów uczono go, że nauka i wiedza wykluczają Bożą obecność. Zawsze naśmiewał się ze swoich rodziców chodzących do kościoła. A teraz, mówi on, od 6 dni nie byłem w domu. Nie pamiętam kiedy ostatni raz jadłem. Zdałem sobie sprawę jak mało wartościowym było moje życie. Dwa tygodnie temu byłem jeszcze ateistą. Obecnie pragnę pomagać innym do ostatniego tchu. Oto jak cudownie działa łaska, kiedy człowiek otwiera swoje serce na Boga.

Zakończę słowami naszego Papieża Franciszka, który z uwagi na okoliczności, wzywa nas do duchowego przyjmowania Komunii Świętej, nawet kilka razy w ciągu dnia.

„Jezu, wierzę w Twoją rzeczywistą obecność w Najświętszym Sakramencie Ołtarza. Kocham Ciebie ponad wszystko i na zawsze pragnę Twojej obecności w mojej duszy. Nie mogę Ciebie teraz przyjmować sakramentalnie, więc przyjdź duchowo do mojego serca. Przytulam się do Ciebie pragnę być w całkowitej  jedności z Tobą. Nie dopuść, abym się miał kiedykolwiek oddzielić od Ciebie. Amen”.

Don Josip Radić

Źródło: https://youtu.be/E8Jk0SjbO5Y

     
  • Bieżące wydanie w formacie PDF "Echa Medziugorja" zawiera tylko 1 stronę wydania papierowego. Osoby zainteresowane otrzymywaniem pełnej wersji „Echa” drogą elektroniczną, proszone są o podanie swoich danych ... (czytaj więcej)