Echo Maryi Królowej Pokoju
Strona Główna » Menu » Menu Górne » Strona Główna » Tajemnica Zwiastowania. Fragment z książki "Śladami miłości" - F.A. Straggler

Tajemnica Zwiastowania. Fragment z książki "Śladami miłości" - F.A. Straggler

Kiedy miałam skończyć piętnaście lat, kapłani postanowili poszukać mi męża, ponieważ u nas jest przyjęte, że zadaniem kobiety jest mieć rodzinę i dzieci. Powiem ci, że bardzo pragnęłam pozostać panną i służyć Bogu w świątyni aż do śmierci, nawet w modlitwie prosiłam Go o to. Jednak zawsze mówiłam: „Ty wiesz najlepiej, czego oczekujesz ode mnie w życiu. Tobie oddaję całkowicie moją wolę, bo wiem, że zrobisz tak, jak będzie najlepiej. Dysponuj mną, jestem Twoją służebnicą”. Powiedziałam też o moim pragnieniu najwyższemu kapłanowi, a on odpowiedział mi: „Bóg chce od każdej kobiety izraelskiej, aby miała męża”. Odpowiedziałam mu: „Skoro On tak chce, to ja przyjmuję Jego wolę, mam tylko prośbę, aby On zadecydował, kto zostanie moim mężem. Ja nie chcę widzieć przed ślubem żadnego kandydata, nie chcę by kierowano się w wyborze zamożnością ani wyglądem, ani stanowiskiem. Niech Bóg zadecyduje kto nim będzie”. Spodobała się ta odpowiedź kapłanowi, bo odpowiedział: „Dobrze, Lilijko, będzie tak, jak sobie życzysz”.

Nie mówiłam ci, że w świątyni nazywano mnie Lilijką, podobnie jak ciebie tata nazywa Różyczką czy przedtem Stokrotką. W świątyni dziewczynki noszą białe stroje. Jest to długa tunika z szerokimi rękawami, przepasana w pasie kolorową szarfą. Moja mama bardzo dbała o to, bym zawsze miała czystą szatę, a szyła ją zawsze z wyjątkowo białego płótna. Miałam więc zawsze najbielszą sukienkę, a przepasywała mi ją niebieską szarfą, bo to był mój ulubiony kolor. Z tego powodu zaczęto nazywać mnie Lilijką i tak się to przyjęło, że nawet kapłani nie mówili do mnie po imieniu, tylko Lilijko.

Podczas świąt kapłan ogłosił, że chcą wybrać męża dla jednej z dziewcząt. Chętnych mężczyzn zaprosił, by zgłosili to do wyznaczonego kapłana. Zgodnie z moją prośbą nie podali imienia panny ani też kandydaci nie mogli osobiście uczestniczyć w wyborze, tylko każdy miał zostawić swoją laskę pielgrzyma. Jak wiesz, każdy mężczyzna w Izraelu nosi laskę. Służy ona do obrony w drodze, do podparcia się w górzystym terenie. Może też, trzymając ją na ramieniu, zawieszać na niej tobołek w podróży. Spośród zostawionych lasek wyznaczony kapłan miał wybrać jedną i jej właściciel mógł mnie pojąć za żonę. Oczywiście nie był do tego zmuszony. Nie widziałam tych lasek, wiem tylko, że było ich kilka. Jedna z nich należała do Józefa. Był on cieślą, stolarzem, umiał też bardzo pięknie rzeźbić. Znałam go, gdyż był moim dalekim krewnym od strony mamy. Mieszkał w Nazarecie, skąd pochodziła moja mama. Gdy przychodził do Jerozolimy co roku na święta, zawsze nocował w naszym domu. Był już starszym chłopakiem, często podróżował po Izraelu, gdyż miał wiele zamówień od ludzi. Każdy swój wyrób zawsze pięknie ozdabiał, nie tylko sprzęty, ale nawet drzwi domu czy elementy dachu. Był znany i ludzie go bardzo szanowali, ale nie miał czasu na znalezienie sobie żony. Pozostał kawalerem. Nie wiedziałam o tym, że gdy przybył na święta do Jerozolimy, nasza „babcia” Debora przekonała Józefa, by on zgłosił się jako kandydat na męża. Jak później mówiła, długo musiała go do tego nakłaniać. Wzbraniał się z zaniesieniem laski, w końcu sama ją musiała zanieść, bo taki był skromny i nieśmiały. Jego laska była ozdobiona, wyglądała jak łodyga wysokiego kwiatu, a na samej górze kończyła się rzeźbą lilii.

Kapłan, który miał dokonać wyboru, nie widział przedtem ani kandydatów, ani lasek. Przed wyborem poszedł pomodlić się, aby Bóg dopomógł mu w wyborze męża dla mnie. Jak później powiedział, prosił Go o jakiś znak w tym celu. Kiedy wszedł do pokoju, w którym były wyłożone laski kandydatów, i zobaczył tę z wyrzeźbioną lilią, pomyślał: „To jest znak od Boga, skoro jedna z lasek jest jak lilia, niech więc ten będzie mężem naszej Lilijki”. Jakież było moje i Józefa zdziwienie, że został on wybrany dla mnie na męża. Powiedział wtedy:

– Mariam, ja nie wiedziałem, że to dla Ciebie miał być ten wybór.

Odpowiedziałam mu:

Józefie, ja również nie wiedziałam o tobie. Widocznie Najwyższy pragnie, by tak się stało. Przyjmijmy Jego wolę z pokorą.

Po wyborze zabrał mnie Józef do Nazaretu. Znałam te strony, gdyż mama zabrała mnie tam kilkakrotnie. Gdy jednak opuszczałam Jerozolimę, zrobiło mi się jakoś smutno. Zauważył to Józef, podszedł do mnie i powiedział:

– Nie martw się, Mariam, nigdy Cię nie skrzywdzę. Zawsze postąpię tak, jak Ty będziesz sobie życzyła, pomimo że to mąż decyduje w rodzinie, zawsze uszanuję Twoją wolę.

U nas w Izraelu właściwy ślub jest zawierany dopiero po roku od pierwszych poślubień. Każda wybrana na żonę zamieszkuje w tym czasie w rodzinie przyszłego męża. Jest obserwowana w tym czasie, czy będzie dobrą żoną. Gdyby się okazało, że wybór był niewłaściwy, to mężczyzna ma prawo odesłać ją z powrotem rodzicom. Jednak przez ten rok nie może się do niej zbliżyć. Złamanie tego prawa jest wielkim przewinieniem. Przez rok musi wybranka mieszkać w osobnym domu lub przynajmniej w innym pokoju niż przyszły mąż. Józef wyremontował dla mnie domek, który był kiedyś domem mojej mamy, a jest w sąsiedztwie jego domu. W dzień przebywałam u niego wraz z nim i jego mamą, a na noc wracałam do mojego małego domku. W czasie tego roku zmarła jego mama. Zmuszona byłam więc wykonywać także jej obowiązki.

Pewnego wieczoru, gdy się modliłam, ukazał się anioł i oznajmił, że będę miała dziecię, chłopca, którego na ziemię posyła sam Bóg. Zapytałam go:

– Jakże się to może stać, skoro nie mieszkam z mężem?

Odpowiedział mi:

– Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Twoja ciocia Elżbieta, która nie miała dotąd dzieci, mimo że jest już starszą osobą, za trzy miesiące urodzi dziecię. – Był to dowód, że Bóg wszystko może.

Rano Józef powiedział mi, że wybiera się do Jerozolimy, bo ma duże zamówienie na wykonanie mebli. Poprosiłam go, bym mogła zabrać się z nim i odwiedzić ciocię mieszkającą w górach blisko Jerozolimy. Ponieważ anioł prosił, abym o widzeniu na razie nie mówiła nikomu, więc nie wspomniałam o tym również Józefowi. Gdy przybyłam do cioci, przywitała mnie radośnie, oznajmiając mi, że wie, iż również urodzę syna. Był to znak, że tym kieruje sam Bóg. Byłam u niej ponad trzy miesiące, pomagając jej, gdyż cały dzień była sama w domu, a jak mówiłam, była już starszą osobą.

Gdy wróciłam do Nazaretu, Józef zauważył, że jestem w stanie błogosławionym. Czy wyobrażacie sobie, jak się zasmucił, gdy to zobaczył? On nie zbliżył się do mnie, a ja będę miała dziecię. Pomyślcie, co również o mnie myśleli ludzie z jego rodziny i inni mieszkańcy Nazaretu? W ich oczach byłam uznana za najgorszą kobietę łamiącą wszelkie zasady. Podobnie pomyśleli o Józefie. Nie mogłam się jednak tłumaczyć, gdyż anioł mi tego zabronił, a i tak by mi nie uwierzyli. Nie znali przecież prawdy, więc mogli tak myśleć. Jak ogromnie wtedy cierpieliśmy, ja i Józef!

Julia jest jeszcze za mała, by to zrozumieć, ale ty, Melanio, możesz sobie wyobrazić ból Józefa, który tak bardzo mnie kochał i szanował, gdy patrząc na mnie, zadawał sobie pytanie: „Dlaczego Ona mi to uczyniła? Ja Jej tak zaufałem, a zawiodłem się”.

Widząc jego ból, rozpłakałam się i rzekłam tylko:

– Józefie, mylisz się.

A on już zamierzał napisać list rozwodowy i odesłać mnie do Jerozolimy, ale anioł wytłumaczył mu we śnie, jak to się stało. Józef przyszedł do mego domku i z płaczem przepraszał mnie, że niesłusznie mnie posądził o zły czyn. Uściskałam go i rzekłam:

– Józefie, miałeś prawo tak pomyśleć, bo przecież nie znałeś prawdy. Nie mam do ciebie żalu.

W odpowiedzi Józef przy mnie złożył przyrzeczenie Bogu, że skoro On wybrał mnie na Matkę Swego Syna, uszanuje to, i do swej śmierci będzie żył z nami jak dotychczas, dziecię przyjmuje jak własne i będzie się Nim opiekował najlepiej, jak potrafi. I żadne z dzieci na świecie nie miało tak czułego opiekuna i kochającego ojca, jakim był Józef! Ileż jednak usłyszał od ludzi niesłusznych oskarżeń, nawet od tych z najbliższej rodziny. Wytykano nas palcami, posądzając o złe czyny, o złamanie przepisów. Wtedy mówił:

– Jakże im współczuję, że nie mogą poznać prawdy.

Opowiem wam jeszcze o urodzeniu Syna, ale zróbmy sobie przerwę na mały posiłek, pewnie już głodna jesteś, Julciu.

– Ja wolę słuchać, proszę, opowiadaj dalej.

– Jednak zróbmy sobie małą przerwę.

Po skromnym posiłku opiekunka zaproponowała, by przespacerować się po pokładzie, gdyż wskazane jest trochę ruchu, a powinni też skorzystać z locum secretum.

– No to chodźmy.

     
  • Bieżące wydanie w formacie PDF "Echa Medziugorja" zawiera tylko 1 stronę wydania papierowego. Osoby zainteresowane otrzymywaniem pełnej wersji „Echa” drogą elektroniczną, proszone są o podanie swoich danych ... (czytaj więcej)