Echo Maryi Królowej Pokoju
Strona Główna » Menu » Menu Górne » Archiwum » Tego ruchu nie da się powstrzymać

Tego ruchu nie da się powstrzymać


Abp Henryk Hoser SAC o misji w Medjugorie - konferencja prasowa 21.04.2017 r.

https://www.youtube.com/watch?v=cNDis1dktGI

W tym okresie wielkanocnym warto się spotkać, żeby nie tylko złych, codziennych wiadomości wysłuchiwać ale również dobrych. Jak Państwu wiadomo, przystępując już do tematu, Ojciec Święty mianował mnie specjalnym wysłannikiem do zbadania sytuacji w Medziugorju, znanym już miejscu pielgrzymkowym. A więc zbadania - w jednym aspekcie, nie we wszystkich - a mianowicie w aspekcie sytuacji duszpasterskiej jaka tam istnieje. Zważywszy, że wg statystyk rocznie przybywa tam około 2,5 miliona pielgrzymów i jednocześnie pochodzą oni z około 80-ciu krajów. Niektóre kraje są szczególnie reprezentowane a są to Włochy i Polska.

W tej chwili ex aequo reprezentują nasze dwa kraje i stanowią najliczniejsze grupy pielgrzymów. Grupy polskie są tam bardzo chwalone za dyscyplinę, dobre zorganizowanie i za jednoznaczny cel przybycia, co dobrze jest usłyszeć zagranicą, kiedy tutaj narzekamy na brak dyscypliny wśród Polaków.

To jest miejsce, które nazywa się w tłumaczeniu „międzygórze” – kiedyś zapadła wioska, która stała się słynna od 1981 roku, gdy grupa młodych ludzi, nastolatek, nastolatków – 2 chłopców, 4 dziewczęta – ogłosiły, że miały widzenia Matki Bożej i te widzenia były powtarzane. Fenomenem, nowym formatem tego miejsca jest to, że oni uważają, że niektórzy z nich do dzisiaj takie widzenia regularne mają, a minęło już 36 lat.

Drugim takim fenomenem jest fakt, iż nim Kościół się wyraził o autentyczności, czy braku autentyczności tych objawień, rozwinął się ruch pielgrzymkowy i gdy się przyjedzie na miejsce, co Państwu zresztą bardzo polecam, można zauważyć, że ta infrastruktura przyjęcia nie jest zbyt imponująca, a jednocześnie ludzie są przyciągani przedziwną atmosferą tego miejsca. Nazwałbym to miejsce charyzmatycznym, ze względu na to, że tam skupienie tych ludzi i jednocześnie fakt iż największym może dobrem miejsca to jest dostępność spowiedzi indywidualnej. Wybudowano 50 kabin do spowiedzi, gdzie spowiadają kapłani w różnych językach. I do tych pełnych kabin, widziałem to 2 tygodnie przed Wielką Nocą, ustawiają się długie kolejki. Wszyscy spowiednicy, z którymi rozmawiałem mówią, że nie zdarza się żeby po godzinie dwóch, nie było takich głębokich nawróceń. Są przypadki, że przyjeżdża ateista – wyjeżdża ktoś głęboko wierzący. Wyspowiada się z całego życia i który tam doznaje takiego wstrząsu duchowego. To są bardzo częste świadectwa, które można usłyszeć.

Wymiar ten pielgrzymkowy właściwie ogranicza się do czynności liturgicznych, czy około-liturgicznych o charakterze Chrystocentrycznym, bo jest tam oczywiście centralna Msza Święta, jest adoracja Najświętszego Sakramentu, jest Droga Krzyżowa, są wszystkie tajemnice różańcowe po tych wzgórzach okolicznych rozciągnięte i jednocześnie właśnie ta spowiedź indywidualna. Dla wielu pielgrzymów, zwłaszcza z Niemiec, z Francji, te praktyki właściwie w ich kościołach już nie istnieją i odkrywają po raz wtóry swego rodzaju sacrum, które jest fascynujące, które ich bardzo pociąga.

Oprócz tej działalności typowo duszpastersko – pielgrzymkowej trzeba zauważyć, że tam osiedlają się różne grupy i wspólnoty. Są takie, które są uznane w Kościele jak np. Cenacolo. Bardzo ciekawa wspólnota, która grupuje mężczyzn i kobiety uzależnione od narkotyków, alkoholu i innych uzależnień. I tam przebywają wg reguły św. Benedykta. Jak wiadomo benedyktyni budowali naszą Europę – ora et labora – módl się i pracuj. Właśnie praca i modlitwa ich kształtuje. Oni mówią, że wszystkie próby psychologiczne, odwykowe są o tyle nieskuteczne o ile nie mają pogłębionej duchowości. Oni na tę duchowość kładą nacisk. I rzeczywiście widziałem panów, których przeszłość narkotyczna czy alkoholowa wypisana jest na ich twarzach, a jednocześnie zachowują się jak ministranci – weseli, radośni, śpiewają, tańczą. No i pracują między innymi wnosząc niepełnosprawnych, na takich lektykach, lekkich krzesełkach, wnoszą na te góry okoliczne, gdzie właśnie odbywają się te czynności związane z liturgią.

Inna rzecz, że też powstają inne dzieła charyzmatyczne jak np. sierocińce, które są sformułowane jak domy rodzinne i urządzone wewnątrz nie jako rodzaj sypialni szkolnej czy bursy szkolnej, tylko po prostu urządzone są jak dom rodzinny. I te dzieci w różnym wieku tam przebywają, pod opieką oczywiście swoich wychowawców i psychologów, czy lekarzy i dentystów. To wszystko jest im zapewnione.

Jest taki dom, który się nazywa „Dom Ojca Miłosiernego”, gdzie pracują starsi mężczyźni, właśnie też uzależnieni, czy jacyś z ulicy pozbierani tam pracują. Produkują dewocjonalia, ale też obsługują fermę, w której są i szklarnie, ogrody i taki sad z drzew oliwnych, i świniarnia dlatego, że mają się uczyć tego elementu z przypowieści o synu marnotrawnym, który zazdrościł jedzenia świniom i chciałby też tego jedzenia skosztować, w takim już był niskim stanie życia. I to jest rzeczywiście też budujące, jak ci ludzie nauczyli się pracować i cenią sobie pracę. Wszystko jest samoobsługowe, łącznie z kuchnią – oni sami sobie gotują. Oni również o wszystko dbają, a więc to są takie bardzo ciekawe skutki tego miejsca.

No i wreszcie to co było kiedyś wioseczką, teraz rozbudowuje się, wszyscy budują hotele, jakieś domy pielgrzymów, dlatego, że obsługujący to miejsce Ojcowie Franciszkanie nie mają środków na to, żeby budować hotele. To są prywatne inicjatywy i pod tym względem widzę właśnie taką analogię do Lourdes, które jak wiadomo jest drugim hotelowym miejscem we Francji po Paryżu. To jest miasto zbudowane z hoteli i z domów pielgrzyma. Rozwija się też typowo otoczenie miejsca pielgrzymkowego z różnymi sklepami, dewocjonaliami itd.

To jest kontekst aktualny, natomiast jest też kontekst historyczny. Rok 1981 to była komunistyczna Jugosławia. Gdy te zjawiska się pojawiły, to pojawiły się zaraz tzw. służby specjalne, tamtejsza „ubecja”, która pilnowała tych dzieci, aresztowała te dzieci, wywoziła tam gdzieś nawet do Sarajewa, dość daleko – „stokilkadziesiąt” kilometrów i  oczywiście blokowała dojście do kościoła. Blokowała dojście do tego miejsca rzeczonych objawień. Te dzieci musiały stawić czoła przede wszystkim przed oskarżeniem o oszustwo, o manipulację, o jakieś działanie wywrotowe. Trochę to przypomina sytuację dzieci fatimskich. W tym roku obchodzimy 100-lecie objawień w Fatimie. To był pierwszy kontekst.

Ubecja tamtejsza nie tylko próbowała przeszkodzić, przyjeżdżały oddziały policji, przyjeżdżały również oddziały wojska, żeby to miejsce zabezpieczyć, ale również próbowano tworzyć taką akcję dywersyjną w stosunku do księży, którzy byli tam na miejscu i których się starano wyeliminować.

Drugim aspektem to jest ta straszna wojna, która właśnie toczyła się przede wszystkim w Bośni i Hercegowinie i która pociągnęła za sobą 100 tysięcy ofiar. Między innymi Srebrnica znajduje się na północny wschód, niedaleko od Sarajewa. Medziugorje zostało oszczędzone. Tam ta wojna się nie toczyła, nie dotarła. Natomiast ogromny ostrzał przez długi czas dotyczył Sarajewa, czyli stolicy Bośni-Hercegowiny. Na północy Bośni w diecezji Banja Luka widać opuszczone tereny i takie domy bez okien, bez drzwi, tylko szkielety stoją już przerośnięte krzakami. Widok, który ja pamiętam z 1949 roku z terenów poniemieckich, tak to mniej więcej dzisiaj wygląda.

A więc jest to miejsce, które warto odwiedzić żeby się dowiedzieć jaka jest historia Europy. No i te Bałkany, które były miejscem wyjścia I Wojny Światowej. I później tej największej wojny europejskiej, po II Wojnie Światowej. To warto też zobaczyć i w tym kontekście osadzić właśnie objawienia w Medziugorju, bo według Widzących Matka Boża miała się przedstawić jako Królowa Pokoju.

To jest stare wezwanie Maryjne, które znajduje się w Litanii Loretańskiej. Jest też wiele sanktuariów w świecie pod tym wezwaniem i parafie też. Jest to takie centralne miejsce, gdzie ten tytuł jest waloryzowany w kontekście dzisiejszych czasów, no bo w końcu już tam się przepowiada, że znowu dojdzie do konfliktu na Bałkanach. Wiemy jakie są relacje na wschodzie Europy i w związku z tym pokój nie jest wcale nam gwarantowany. Nawet się już dzisiaj mówi o możliwości wojny nuklearnej, w związku z sytuacją w Korei Płn. A zatem tak to po krótce wygląda.

Moja misja stwierdziła, że rzeczywiście ten ruch pielgrzymkowy tam się bardzo nasila i że trzeba niewątpliwie zaproponować Ojcu Świętemu, tak jak ja to miałem zlecone w moim opisie misji, konieczne tam jeszcze ulepszenia, które spowodują, że przejęcie tych pielgrzymów będzie lepsze.

Jeszcze kilka szczegółów technicznych, a mianowicie, jest tam osobny budynek, w którym znajduje się radio, które zresztą jest wynajętą jakąś firmą radiową i które zapewnia obsługę. Również całe piętro jest zajmowane przez tłumaczy kabinowych. Oni mają ekrany przed sobą i widzą sytuację w terenie, a język każdego tłumacza jest przesyłany falami FM i można odbierać ten sygnał w komórkach, radiach i w innych urządzeniach. To jest skoordynowane właśnie przez to radio.

Jest też tam ogromne archiwum tego miejsca. Cały regał poświęcony jest cudownym uzdrowieniom z całą dokumentacją medyczną. Przeglądałem te dossier i rzeczywiście dokumentacja jest często bardzo kompletna, a więc stwierdzająca stan pacjenta przed tym rzeczywistym czy rzekomym uzdrowieniem i po.

Wreszcie jest tam cała dokumentacja dotycząca tych tzw. Widzących. Jeden z nich - chłopiec (dzisiaj już dorosły mężczyzna) mieszka w Stanach Zjednoczonych, drugi chłopak najmłodszy z nich prowadzi Caritas parafialny, widziałem go. Zorganizował wokół siebie grupę wolontariuszy – mężczyzn i tam bardzo aktywnie działają. A cztery panie, dzisiaj niektóre mają już wnuki, bo to przecież tyle lat upłynęło, prowadzą życie rodzinne i w kontakcie sprawiają wrażenie ludzi normalnych (można by powiedzieć). Kontakt jest reaktywny, gdzie oni odpowiadają sensownie, gdzie nawet mówią o tych objawieniach jako o czymś tak oczywistym jak ta konferencja prasowa.

- Czy pielgrzymki do Medziugorja mogą organizować diecezje i parafie?

Według ostatnich praktycznych norm, jakie tam obowiązują nie mogą być organizowane pielgrzymki diecezjalne czy z inicjatywy biskupów do czasu werdyktu Stolicy Świętej, co do prawdziwości objawień. Aczkolwiek być może to się wkrótce zmieni, bo kult Matki Bożej, który - w mojej ocenie – jest tam zdrowy, nie musi zależeć - jak już wspominałem o kulcie jasnogórskim - od objawień. Może się pojawić i zaistnieć niezależnie. Ale spontanicznie organizowane przez wiernych z towarzyszeniem kapłana, który z nimi jedzie jest możliwe. Jest to wskazane dlatego, że ci kapłani są tam bardzo potrzebni w aspekcie spowiedzi i dobrze jak przyjeżdżają ze swoimi grupami i mogą służyć tam na miejscu. Tak że, tego ruchu nie da się powstrzymać i dlatego Ojciec Święty polecił mi, żeby zbadać stan duszpasterstwa i zaproponować ulepszenia, a więc jest to miejsce godne polecenia.

- Czy misja Księdza Biskupa w Medziugorju jest już zakończona?

W tej chwili jestem w trakcie redakcji raportu z tej misji. To będzie dość duży raport, ponieważ rozmawiałem z bardzo wieloma osobami i dopiero po zapoznaniu się z konkluzjami moimi, Stolica Apostolska zdecyduje co robić dalej. Czy jeszcze jest konieczna tam jakaś misja, czy też jakieś zmiany strukturalne trzeba wprowadzić, które zagwarantują autonomię tego miejsca, tego jeszcze nie wiadomo. Dopiero po złożeniu tego raportu, a termin mam do końca czerwca, będzie wiadomo co dalej.

- Jak ulepszyć przyjęcie pielgrzymów w Medziugorju?  

Pierwszą rzeczą jest ta, że kościół, który tam istnieje, to jest kościół parafialny. Dzisiaj jest on za mały na przyjęcie tak wielkiej liczby pielgrzymów i w praktyce jest tak, że kościół nabity jest po brzegi, a dwa, trzy razy tyle ludzi jest na zewnątrz. Tam są ekrany, oczywiście można na nich śledzić. Ale marzy im się coś tak dużego jak w Fatimie czy w Lourdes. W Lourdes jest przecież ta podziemna bazylika Piusa X i nowa bazylika w Fatimie też jest bardzo pojemna. Zwłaszcza, że w Medziugorju klimat nie jest znowu taki łagodny. W zimie bywa bardzo mroźnie, tam są wpływy klimatu kontynentalnego. A w lecie są ogromne upały do 40 stopni. Ludzie tam na świeżym powietrzu za bardzo się przegrzewają. W związku z tym trzeba wymyśleć coś, co ich ochroni przed wpływem klimatycznym. Niektórzy Franciszkanie proponowali, żeby tą ogromną powierzchnię, taki „hemicykl” jaki tam jest pokryć dachem. Ale tego się chyba nie da zrobić, bo zrobi się z tego ogromy żagiel i to wszystko pofrunie. No w każdym razie jakiś plan rozwoju przestrzennego jest tam konieczny.


     
  • Bieżące wydanie w formacie PDF "Echa Medziugorja" zawiera tylko 1 stronę wydania papierowego. Osoby zainteresowane otrzymywaniem pełnej wersji „Echa” drogą elektroniczną, proszone są o podanie swoich danych ... (czytaj więcej)